Mistrzostwa Świata w Grecji - reminiscencje

Na internetowym forum czasopisma "Mat" pojawiła się ciekawa ocena występu polskich zawodników, która przerodziła się w ocenę szkolenia polskich juniorów.
Dyskusja była prowadzona przez znakomitych fachowców, dlatego przytoczę ją tu w całości:

"Mateusz Bartel: Miłe wieści doszły do nas Grecji. W zakończonych dzisiaj mistrzostwach świata juniorów trzy medale zdobyli nasi juniorzy. Mistrzem świata do lat 16 został Kamil Dragun, tuż za nim uplasował się zaś Daniel Sadzikowski. Z brązowym medalem do Polski wraca Jan-Krzysztof Duda, który grał w grupie do lat 12.

Trzy medale naszej reprezentacji to wynik całkiem dobry. Zwłaszcza grupa do lat 16 okazała się szczęśliwa - dwa medale w silnej stawce to naprawdę coś. Rocznik 94-95 mamy w Polsce bardzo silny, bo przecież w tej grupie mógłby zagrać także Dariusz Świercz! To kolejny przykład tego, że konkurencja napędza wyniki. Dragun i Sadzikowski, podobnie jak Marcin Krzyżanowski, który zająl 7 miejsce w tej kategorii, muszą teraz zacząć grać w silnych turniejach - wszystkie juniorskie oraz "wakacyjne" turnieje tracą sens - silne openy, mistrzostwa Polski oraz Europy seniorów, kołówki z normą na arcymistrza - to turnieje, w których tak silni gracze powinni się znaleźć.

Podobnie wygląda sprawa z Jankiem Dudą, który ma wielki talent. Teraz już pora próbować się ocierać w silniejszych turniejach - kolejne medale wśród dzieci ładnie będą wyglądać tylko na ścianie. Duda nie jest gorszy od największych talentów na świecie, ale musi ciągle iść do przodu, a żeby to osiągnąć musi grać z lepszymi.

Pozostali zawodnicy w większości nie zagrali tak jak chcieli. O ile rezultaty Grzegorza Nasuty (do lat 14, duże zyski rankingowe), Konrada Drozdowskiego (do lat 10, 7 miejsce), Marcela Kanarka (do lat 18, 7 miejsce) czy Aleksandry Zmarzły (do lat 16, świetny finisz, 8 miejsce) były jeszcze niezłe, to spośród reszty ciężko znaleźć kogoś kto zagrał dobrze.

Zawiodły dziewczęta. W całości. Ola Lach, Ania Iwanow, Marysia Leks oraz Klaudia Kulon już nie raz zdobywały medale na najważniejszych imprezach. Nie wiem jaka jest przyczyna słabego występu, ale daje on do zastanowienia. Co najmniej jedna z tych zawodniczek powinna zostać arcymistrzynią grającą w reprezentacji olimpijskiej!

Andrzej Modzelan: Mateuszu, masz bardzo wiele racji, tym nie mniej pragnę zwrócić Twoją uwagę na kilka drobiazgów. Np. mówienie komuś co "musi" robić, a czego nie powinien, z gruntu może i napotyka na opór materii. Przypomnę tylko, że zarówno Ty sam, jak i wielu innych, późniejszych arcymistrzów - m.in. Radek Wojtaszek - z upodobaniem grywaliście np. w ligach juniorskich i wcale nie przeszkodziło to Wam w odnoszeniu sukcesów na niwie szachów "dorosłych". Jest jeszcze coś takiego, jak poczucie przynależności do grupy, jak współtworzenie środowiska, odpowiedzialność za zespół i ludzi w nim występujących i takie tam głupotki. Nie wszystko można przeliczać na punkty rankingowe. Zgoda, silne openy, kołówki z normą GM - jak najbardziej, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. A co do naszych młodych Pań, cóż - bywajet... Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków, chociaż jakieś wyciągnąć trzeba.
Pozdrawiam serdecznie, pozostając w należytym szacunku

Mateusz Bartel: Pytanie czy Radek i ja (zwłaszcza Radek) nie osiągnęlibyśmy więcej porzucając "wiek juniora", szybciej przechodząc do wieku seniora? Porównywać trzeba się do najlepszych - Carlsen, Karjakin czy nieco młodsi jak Caruana czy Giri, z szachów juniorskich uciekają tak szybko jak się da. Szachy juniorskie - czyli MP, Liga, ME, MŚ - sprawiają, że zawodnik cały czas gra "o coś" - potem mamy "jednorękich" zawodników, najlepiej z debiutami na jedną partię - bo trzeba wygrać. Zastanawiamy się w Polsce dlaczego w juniorach jesteśmy potęgą, a w seniorach nie. Trzeba drążyć temat i zrozumieć o co chodzi. Mam silne wrażenie, że po prostu na juniorskich krążkach, które tak naprawdę powinny być (i są!) drugorzędne, całemu polskiemu sportowi (nie tylko szachom!) zależy wyjątkowo. Tyle, że nie wiadomo po co.
Oczywiście wiem, że nie jest moją sprawą rozwój Kamila, Daniela czy Marcina - oni mają swoich rodziców trenerów, swoje marzenia. Rzecz w tym, że jeśli będziemy udawać, że marnowanie kolejnych talentów jest rzeczą normalną to zawsze będziemy skazani na przeciętność.

Andrzej Modzelan: Wbrew pozorom szachy wyczynowe wcale nie są dla mnie obojętne i bez znaczenia, tylko sposób dochodzenia do nich widzę nieco inaczej. Przykłady Carlsena, Karjakina, Caruany czy Giriego to wierzchołek góry lodowej (cztery lata temu Kamil wypuścił Giriego na remis w turnieju w Narvie i sam ubolewam, że to nie nasz zawodnik ma teraz 2680 - ale może jeszcze tyle i więcej osiągnie, tylko trochę później). Nie koniecznie trzeba od najmłodszych lat uczestniczyć w wyścigach po złote runo, aby dobrze grać w szachy. Na wszystko jest swój czas i miejsce. Wycinanie młodego organizmu z grona rówieśników i obsianie nim zagonów przeznaczonych dla dorosłych z pewnością rokuje lepiej pod względem szachowym, ale czy ludzkim, osobowym, charakterologicznym? Obciążenia psychiczne, rozwój intelektualny, a zwłaszcza emocjonalny - wszystko to jest zaburzone. Tak, wiem - nasza dyskusja przebiega z punktu widzenia dwóch różnych płaszczyzn: szachisty wyczynowego i pedagoga. Stąd właśnie te różnice i chyba dobrze.

Arcymistrz Mateusz Bartel (foto: Wikipedia)
Mateusz Bartel: Cóż, niestety w szachach przysłowie "Czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał" jest bardzo prawdziwe. Bardzo trudno oduczyć się złych szachowych nawyków, a te często generowane są przez grę ze słabszymi przeciwnikami. Dlaczego warto w młodym wieku mieć wysoki ranking? Świat lubi młode gwiazdy. Zawodnik 2700 w wieku 20+ nie jest już tak atrakcyjny jak 17+. Stąd Radkowi Wojtaszkowi wcale nie będzie tak prosto grać w superturniejach (tak samo jak prosto nie jest Witjugowowi, Nawarze i innym). Niestety, jeśli ma się talent, trzeba szybko robić z niego użytek - jest to pewnego rodzaju wyścig z czasem. A gra z zawodnikami 2700+ to wyjątkowa szkoła - ok, nie każdy ją przejdzie, ale jeśli już się nauczy grać z takimi zawodnikami - to już jest dobrze. Zresztą - wielu bardzo utalentowanych zawodników zatrzymało się przed drzwiami ścisłej czołówki - właśnie dlatego, bo w odpowiednim czasie nie mieli nieco wyższego rankingu, ominęły ich najsilniejsze turnieje i gdzieś zostali sobie z boku, w szarzyźnie silnych arcymistrzów.

Dyskusja czy to się "opłaca" faktycznie jest nieco bezcelowa, bo zaczynamy się ocierać o to co w życiu ważne. Z punktu widzenia szachów ważne jest zdobycie mistrzostwa świata, a z punktu widzenia "osobowego i charakterologicznego" wcale niekoniecznie. Także zgadzam się, że różnice są nierozwiązywalne. Pozdrawiam!

Mój komentarz:
Oczywiście nie silę się tu na chęć pouczania najlepszych. Od dawna nie mam czasu na trenowanie najmłodszych adeptów szachów i nie śledzę nowoczesnych trendów szkoleniowych. Jednak od dawna z niepokojem obserwuję spadek poziomu wśród polskich juniorów, a zwłaszcza juniorek. 
Niestety na dzień dzisiejszy nie dostrzegam talentu na miarę Moniki Soćko, Iwety Radziewicz (Rajlich) czy Joanny Dworakowskiej
Kiedy widziałem skład liczebny makroregionów juniorek i juniorów, kiedy oglądałem partie - to muszę zgodzić się z opinią naszego Arcymistrza: nasi najsilniejsi (Duda, Dragun czy Świercz) powinni dać sobie spokój z zawodami juniorskimi. 
Co więcej postawię tezę być może dla wielu bardzo dyskusyjną - z tym poziomem gry niektórzy zdobywcy miejsce od 1 do 10 w MP juniorów jeszcze 20-10 lat temu mieliby problemy z przebiciem się do finałów !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Debiuty dla atakującego zawodnika: Gambit Peruwiański

Houdini 3 gra naprawdę dobrze !