Kto będzie płakał po Tomaszu Sielickim ?
Na stronie eurosport ukazała się rozmowa z odchodzącym prezesem PZSzach Tomaszem Sielickim.
Jeden z czytelników bloga nadesłał mi tekst, który po małych skrótach (uzgodnionych) zamieszczam poniżej.
Na samym wstępie zaznacza, jestem szachistą - kompletnym amatorem. Gram na poziomie III kategorii i nie gram w oficjalnych turniejach PZSzach. Ma to swoje plusy, bo nie muszą nikomu się podlizywać, a ponadto jako bez-klubowiec nie muszę płacić haraczu na rzecz zatrudniania "zawodowców" szachistów w biurze PZSzach.
Swoją wiedzę (z pewnością wybiórczą) czerpię z rozmów z przyjaciółmi szachistami, lektur stron i blogów szachowych (w tym tego na którym goszczę - z szachami przez życie) jak i w własnego doświadczenia. Oczywiście domyślam się, że będę być może określony jako "motłoch szachowy" (jak sądzi o takich jak ja pewien naturalizowany arcymistrz) albo będę pozbawiony prawa głosu z uwagi na brak osiągnięć trenerskich, brak ELO itd. - jak zapewne chciałby pewien wielokrotny Mistrz Polski w szachach.
Jako amator mam prawo do własnego zdania i nie boję się go wyrażać.
Kiedy nastał miłościwie nam panujący (jeszcze) Tomasz Sielicki - uważałem, że to wspaniały wybór, bo po "ekscentrycznym" (że tak łagodnie określę poprzednika) Prezesie nastał człowiek biznesu, człowiek jednak z zewnątrz, człowiek, który ma swoją wizję rozwoju szachów w Polsce i który nie będzie marionetką w rękach "starych"działaczy.
To brzmi jak laurka, ale naprawę, po pierwszych słowach i działaniach tak uważałem.
Kiedy jednak minęło parę miesięcy okazało się, że PZSzach zmienia się, ale zmienia się na gorsze. Muszą tutaj paść mocne słowa - jeśli nie głupota to sabotaż, to podcinanie gałęzi na której się siedzi.
Najbardziej rozśmieszyły mnie słowa odchodzącego Prezesa "Za jeden z głównych celów postawiłem sobie zjednoczenie środowiska, w którym ścierały się poglądy różnych grup ze szkodą dla dyscypliny i wizerunku królewskiej gry. Po czterech latach mogę stwierdzić, że to, co sobie założyłem, zostało zrealizowane"
Ciekawe, czy Pan Tomasz wierzy sam w to co mówi ?
Nawet w samej Warszawie, gdzie bywam często, nawet w samym klubie PZSzach nasłuchałby o tej jedności, oj nasłuchał - tylko, jak mi się wydaje, Prezes wolał słuchać swoich totumfackich. A im dalej od Warszawy tym gorzej. Takiego "skubania" z kasy klubów i klubików dawno nie było - a co w zamian nic. O przepraszam, nie nic - jest klub PZSzach w Warszawie, etaty dla "zawodowców" itd.
Zapewne każdy w Polsce słyszał o "kulcie jednostki" ?
Te otaczające Prezesa osoby, całkowicie od niego uzależnione, związane pieniędzmi otoczyły go kokonem genialności. Każda decyzja jest wspaniała, każdy pomysł wartościowy, prowadź nas wodzu (a dla nas zawsze coś ze stołu pańskiego kapnie).
Kolejny zapis z rozmowy " Efektem "zgody" są liczne osiągnięcia .... wdrożenie projektu "Edukacja przez szachy w szkole"
Przyznam, że to dobry pomysł, ale jakoś mi się utrwaliło, że autorem pomysłu i szeregu działań projektu "Szachy w szkole" nie jest Tomasz Sielicki - ale pewnie się mylę.
Ale kolejna wypowiedź to już jakaś aberacja "Wielokrotnie podkreślałem, że najważniejsze jest dobro dyscypliny, jej rozwój, popularyzacja, promocja, a nie załatwianie swoich prywatnych spraw"
Zgadzam się z całym stwierdzeniem, ale co do końcówki, czy Prezes chce nam wmówić że za jego kadencji zwalczył prywatę ?
Toż nawet dziecko małe wie, że takiej prywaty jak w ostatniej kadencji to nawet w czasach komuny nie było. Proponuję pojechać tylko po nazwiskach osób "przyssanych" do PZSzachu ...
I na koniec " Jest mi wciąż niezmiernie miło, że moje wysiłki zostały docenione przez najważniejszą grupę, jaką są zawodnicy. To od nich rok temu otrzymałem w podziękowaniu puchar, a i na co dzień spotykałem się z wielką serdecznością"
Laurki, dyplomy - różne są formy podlizywania się. Staropolskie przysłowie brzmi "kłaniam się twojej fortunie a nie twojej kołtunie" .
Coś mi się wydaje, że Pan Prezes nie dostanie pucharu od zlikwidowanych za przyczyną rosnących opłat klubików szachowych, nie dostanie laurek od upadającego sportu młodzieżowego (zwłaszcza dziewcząt), nie dostanie wazonu od szachistów z prowincji itd.
Kto będzie płakał po Tomaszu Sielickim? - ja płakał nie będę!
Adam Winkler (szachista amator nie grający w oficjalnych turniejach)
Od autora bloga
Bardzo mocne stwierdzenia przedstawia w swoim wpisie Adam. Z chęcią zamieszczę na blogu inne, odmienne czy podobne opinie czytelników. Uważam, że każda dyskusja jest cenna, każdy, nawet kontrowersyjny głos może przyczynić się do rozwoju szachów w Polsce - wszak o to nam wszystkim chodzi.
Jeden z czytelników bloga nadesłał mi tekst, który po małych skrótach (uzgodnionych) zamieszczam poniżej.
Na samym wstępie zaznacza, jestem szachistą - kompletnym amatorem. Gram na poziomie III kategorii i nie gram w oficjalnych turniejach PZSzach. Ma to swoje plusy, bo nie muszą nikomu się podlizywać, a ponadto jako bez-klubowiec nie muszę płacić haraczu na rzecz zatrudniania "zawodowców" szachistów w biurze PZSzach.
Swoją wiedzę (z pewnością wybiórczą) czerpię z rozmów z przyjaciółmi szachistami, lektur stron i blogów szachowych (w tym tego na którym goszczę - z szachami przez życie) jak i w własnego doświadczenia. Oczywiście domyślam się, że będę być może określony jako "motłoch szachowy" (jak sądzi o takich jak ja pewien naturalizowany arcymistrz) albo będę pozbawiony prawa głosu z uwagi na brak osiągnięć trenerskich, brak ELO itd. - jak zapewne chciałby pewien wielokrotny Mistrz Polski w szachach.
Jako amator mam prawo do własnego zdania i nie boję się go wyrażać.
Kiedy nastał miłościwie nam panujący (jeszcze) Tomasz Sielicki - uważałem, że to wspaniały wybór, bo po "ekscentrycznym" (że tak łagodnie określę poprzednika) Prezesie nastał człowiek biznesu, człowiek jednak z zewnątrz, człowiek, który ma swoją wizję rozwoju szachów w Polsce i który nie będzie marionetką w rękach "starych"działaczy.
To brzmi jak laurka, ale naprawę, po pierwszych słowach i działaniach tak uważałem.
Kiedy jednak minęło parę miesięcy okazało się, że PZSzach zmienia się, ale zmienia się na gorsze. Muszą tutaj paść mocne słowa - jeśli nie głupota to sabotaż, to podcinanie gałęzi na której się siedzi.
Najbardziej rozśmieszyły mnie słowa odchodzącego Prezesa "Za jeden z głównych celów postawiłem sobie zjednoczenie środowiska, w którym ścierały się poglądy różnych grup ze szkodą dla dyscypliny i wizerunku królewskiej gry. Po czterech latach mogę stwierdzić, że to, co sobie założyłem, zostało zrealizowane"
Ciekawe, czy Pan Tomasz wierzy sam w to co mówi ?
Nawet w samej Warszawie, gdzie bywam często, nawet w samym klubie PZSzach nasłuchałby o tej jedności, oj nasłuchał - tylko, jak mi się wydaje, Prezes wolał słuchać swoich totumfackich. A im dalej od Warszawy tym gorzej. Takiego "skubania" z kasy klubów i klubików dawno nie było - a co w zamian nic. O przepraszam, nie nic - jest klub PZSzach w Warszawie, etaty dla "zawodowców" itd.
Zapewne każdy w Polsce słyszał o "kulcie jednostki" ?
Te otaczające Prezesa osoby, całkowicie od niego uzależnione, związane pieniędzmi otoczyły go kokonem genialności. Każda decyzja jest wspaniała, każdy pomysł wartościowy, prowadź nas wodzu (a dla nas zawsze coś ze stołu pańskiego kapnie).
Kolejny zapis z rozmowy " Efektem "zgody" są liczne osiągnięcia .... wdrożenie projektu "Edukacja przez szachy w szkole"
Przyznam, że to dobry pomysł, ale jakoś mi się utrwaliło, że autorem pomysłu i szeregu działań projektu "Szachy w szkole" nie jest Tomasz Sielicki - ale pewnie się mylę.
Ale kolejna wypowiedź to już jakaś aberacja "Wielokrotnie podkreślałem, że najważniejsze jest dobro dyscypliny, jej rozwój, popularyzacja, promocja, a nie załatwianie swoich prywatnych spraw"
Zgadzam się z całym stwierdzeniem, ale co do końcówki, czy Prezes chce nam wmówić że za jego kadencji zwalczył prywatę ?
Toż nawet dziecko małe wie, że takiej prywaty jak w ostatniej kadencji to nawet w czasach komuny nie było. Proponuję pojechać tylko po nazwiskach osób "przyssanych" do PZSzachu ...
I na koniec " Jest mi wciąż niezmiernie miło, że moje wysiłki zostały docenione przez najważniejszą grupę, jaką są zawodnicy. To od nich rok temu otrzymałem w podziękowaniu puchar, a i na co dzień spotykałem się z wielką serdecznością"
Laurki, dyplomy - różne są formy podlizywania się. Staropolskie przysłowie brzmi "kłaniam się twojej fortunie a nie twojej kołtunie" .
Coś mi się wydaje, że Pan Prezes nie dostanie pucharu od zlikwidowanych za przyczyną rosnących opłat klubików szachowych, nie dostanie laurek od upadającego sportu młodzieżowego (zwłaszcza dziewcząt), nie dostanie wazonu od szachistów z prowincji itd.
Kto będzie płakał po Tomaszu Sielickim? - ja płakał nie będę!
Adam Winkler (szachista amator nie grający w oficjalnych turniejach)
Od autora bloga
Bardzo mocne stwierdzenia przedstawia w swoim wpisie Adam. Z chęcią zamieszczę na blogu inne, odmienne czy podobne opinie czytelników. Uważam, że każda dyskusja jest cenna, każdy, nawet kontrowersyjny głos może przyczynić się do rozwoju szachów w Polsce - wszak o to nam wszystkim chodzi.
To takie Towarzycho Wzajemnej Adoracji, żyjące za nasze pieniądze jak PZPN.
OdpowiedzUsuń